wtorek, stycznia 04, 2022

Kilka słów o karmieniu piersią


Witam się z Wami po długiej przerwie ! 


Rozmawiając ostatnio z siostrą, wpadłam na pomysł reaktywacji bloga. Czemu ? Skoro teraz wszyscy siedzą na IG ? A no właśnie, wszystko się tak kręci, że za chwilę znowu blogi będą modne, a ja już nie muszę startować od zera :) Swoją podstawę już mam i mogę na niej bazować. Tak jak IG traktuję jak pamiętnik i uwielbiam wracać do momentów, które tam mam zapisane, tak bloga traktuje jako przypominajkę. Często wracam po przepisy, lub sprawdzone miejsca noclegowe. Dużo pracy w to włożyłam i myślę, że wiele osób mogło skorzystać z moich "amatorskich rad". Teraz jestem podwójną mamą i jakieś doświadczenie już w tej kwestii mam. Pamiętam jak sama, przed pierwszym porodem w pierwszej ciąży z Kaliną czytałam przeróżne blogi i artykuły. Wiele tematów mnie nurtowało, byłam ciekawa niemal wszystkiego. A najlepiej słuchać takich porad od kogoś, kto już to przeszedł i ma jakieś doświadczenie w tej kwestii. Dzisiaj podzielę się z Wami moim doświadczeniem o KP. I o tym, jak bardzo wiele zależy od ? No właśnie od czego ? Od otoczenia? Nastawienia ? Od tego, że tak bardzo się chce ? Teraz po drugim dziecku zmieniłam trochę podejście w tej sprawie. Nie zawsze jest tak, jak sobie to wymyślimy. A pamiętajcie mamuśki każda z Was, jest najlepszą mamą dla swojego maleństwa. I nie dajcie sobie wmówić otoczeniu, że tak nie jest. Pamiętam, że w gorszych chwilach rozmawiałam ze swoją koleżanką, która zawsze powtarzała mi to zdanie. Chcemy najlepiej zawsze dla swojego maluszka. A jesteśmy tylko ludźmi, więc każdemu mogą zdarzyć się gorsze dni ! 

Pamiętam, że czekając na Kalinkę moje, wyobrażenie macierzyństwa było daleko idące od tego, co później się wydarzyło. Oczywiście nie mówię tutaj, że było gorzej czy lepiej, ale na pewno inaczej od tego jak myślałam, że będzie. To prawda, wiele zależy od nastawienia, ale czasami możemy się nastawiać, a i tak wyjdzie z tego guzik z pętelką. 

Nasza historia zaczęła się od Kalinki. 

Po porodzie już w szpitalu położne od razu przystawiały do piersi. Nie miałam o tym zielonego pojęcia, jak to zrobić, ale robiłam tak, jak pokazywały. Trudność dodatkowo była w tym, że Kalinka miała żółtaczkę, taką, że wcale nie chciała jeść. Po prostu chciało się jej spać. Dodatkowo musimy nauczyć się karmić, a nie jest to proste, bo nasze brodawki mogą przy tym ucierpieć. Pamiętam, że przez pierwszy tydzień, nie wyobrażałam sobie życia bez lanoliny i gdyby nie ona skończyłoby się to zdecydowanie gorzej. W szpitalu Kalina zbyt dużo nie piła i dopiero jak przyszłyśmy do domu, na spokojnie, kiedy ją przystawiałam do piersi i kiedy żółtaczka mijała, zaczynałyśmy wzajemnie się siebie uczyć. W trzeciej dobie pojawił się nawał pokarmu, który jak się później okazało, nie był tak wielkim nawałem jak u Jonatana :D ! Obyło się bez przykładania kapusty i innych metod, które ratują nam wtedy życie. Mój pokarm z Kalinką był wystarczający, a kiedy chciałam jej podać MM w sytuacji awaryjnej typu zbyt późny powrót do domu to Kalinka nie tolerowała go. Po każdym podaniu MM wszystko ulewała i nie było innej opcji jak karmienie piersią. Z czasem wszystko się unormowało i córcia na samej piersi była 6 miesięcy, a karmiłam ją 13. Bardzo miło wspominam ten czas. Karmienie piersią jest piękne i cieszę się, że miałam taką możliwość i że mi się udało. 

Z Jonatanem było troszkę inaczej. 

Nauczona doświadczeniem w szpitalu nie miałam, żadnego problemu z KP. To trochę tak, jak jazda na rowerze, nie zapomina się tego, ale wszystko zależy od tego na jaki rower wsiądziemy. Mały świetnie jadł i od razu złapał pierś. Myślałam, że wszystko idzie idealnie i że nie będzie z tym żadnego problemu. 2 tygodnie po porodzie na pierwszej wizycie w poradni okazało się, że niestety, ale waga małego stoi w miejscu. Moje przerażenie było ogromne. Do tego dostaliśmy skierowanie do szpitala. Pamiętam, że był 6 grudnia, a ja, zamiast organizować Mikołaja dla Kaliny pakowałam się do szpitala. Łzy same cisnęły mi się do oczu, ale skoro tak trzeba - pomyślałam to trzeba jechać. Zebraliśmy się i pojechaliśmy do tego szpitala. Ale siedząc w samochodzie, przeanalizowaliśmy jeszcze raz sytuację i stwierdziliśmy, że mamy takie czasy, w których szpital raczej nie jest dobrym rozwiązaniem. Zdecydowaliśmy się, na drugą konsultację lekarską. Z niecierpliwością wyczekiwałam godziny 19:00. Bo na tą godzinę byliśmy umówieni. 

Przemiły Pan lekarz powiedział, że każde dziecko ma swój czas i że mamy poczekać. Musimy dać czas Jonatanowi na przybieranie na wadze. Jednak dalej nie dało mi to spokoju i kupiliśmy MM. Choć zastanawiałam się w głębi duszy po co ? Skoro jedno dziecko wykarmiłam, to teraz będzie inaczej ? A no właśnie jest inaczej. Mały się nie najadał. Mój pokarm, choć w ilości ogromnej - nie wystarczał mu i mimo przystawiania do jednej i drugiej piersi był dalej głodny. Położna doradziła, żeby po każdym karmieniu dokarmiać jeszcze MM. I jak myślicie co się stało ? Mały pięknie zaczął przybierać na wadze. 

Nawał pokarmu również przy drugim dziecku inaczej wyglądał. Już po wyjściu ze szpitala czułam, że zaczyna się armagedon. A wychodziliśmy 4 dnia od porodu. Z Kalinką laktator szybko sprzedałam, bo okazał się zbyteczny, dlatego tym razem nie kupiłam żadnego. Była sobota wieczór a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Mały był zbyt mały, żeby przejeść nagromadzone mleko, a ja nie miałam laktatora. Ale jak to mówią, potrzeba matką wynalazków !

Szybko znalazłam w bliskiej okolicy, osobę, która sprzedawała nowy laktator. Pamiętam rozmowę z tym Panem, który był na zakupach, ale powiedział, że szybko je skończy, żeby nam ten laktator przekazać. Powiedziałam mu, że biorę go za godzinę albo wcale :) Dosłownie minuty tutaj miały znaczenie :) 

I taka właśnie jest nasza historia związana z KP. Aktualnie jesteśmy i na KP i na MM. Jeśli się uda to co najmniej te 6 miesięcy małego pokarmię, ale czas pokaże, czy tak będzie. 

Karmienie piersią
Karmienie piersią
Karmienie piersią

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP